nasiona marihuany

10 osób opiekowało się patologiczną rodziną, a ci pili i zabili dziecko

  • Autor wątku Sławuś z council estate.
  • Data rozpoczęcia
Wyszukiwarka Forumowa:
S

Sławuś z council estate.

Guest
Małżeństwem K. zajmowali się: asystent rodziny, dwóch pracowników socjalnych, dwóch od przemocy, dwóch od uzależnień, dzielnicowy, kurator społeczny i zawodowy. A i tak ojciec zabił niemowlę przy pijanej matce

W ostatnią środę wąską ulicę Kopernika w Opocznie (województwo łódzkie) zastawiły wozy transmisyjne. Sprzed budynku miejsko-gminnego ośrodka pomocy społecznej nadawały TVN i Polsat. Wszyscy podtykali jej mikrofon. – Czy tragedii można było uniknąć? Czy mogliście zrobić więcej? Gdzie był MOPS?
– To niemożliwe, żeby Tomek zabił Patrycję – powtarzała Maria, patrząc prosto w kamerę. Była w szoku.
Przez lata uczyła biologii i chemii. Skończyła podyplomówkę z wychowania do życia w rodzinie. Przez 15 lat pracowała w poradni rodzinnej. Małe miasto miało swój urok. Wszystko układało się po jej myśli. Aż do dnia, gdy w wypadku samochodowym zginął jej mąż. Świat rozsypał się na kawałki. Trzeba było zmienić wszystko. W ośrodku pomocy społecznej szukali asystenta rodziny. W szkole złożyła wypowiedzenie.

[h=2]Tata bije mamę, mama – tatę[/h]

Pod opiekę dostała 15 rodzin. Wśród nich małżeństwo K., którym właśnie odebrano dziecko. Joanna K. miała wtedy 31 lat. Drobna, nieśmiała, małomówna. Trudno się z nią rozmawiało. Tomasz – 36 lat. Grzeczny. Prawie zawsze proponował Marii kawę. To on gotował raz na jakiś czas obiad[, sprzątał.


Oboje pochodzą z patologicznych rodzin. Pili, żyli z zasiłków. Kiedy na świecie pojawił się Kacper, sąsiedzi nie wytrzymali. Zadzwonili na policję i opowiedzieli o powtarzających się libacjach. W maju 2015 roku sąd ograniczył Joannie i Tomaszowi prawa rodzicielskie. Sześciolatek trafił do pogotowia opiekuńczego.
Maria dostaje zadanie: jeśli to możliwe, ma pomóc Kacprowi w powrocie do rodziny biologicznej. Stawia Joannie i Tomaszowi warunki. Muszą przestać pić i mają oboje iść na odwyk. Pójść do pracy lub przynajmniej wykazać, że aktywnie jej poszukują. Oboje biorą się w garść. We wrześniu chłopiec wraca do domu.
Rodzina jest kontrolowana. Maria ma prawo odwiedzić ich bez uprzedzenia przez siedem dni w tygodniu od 6 rano do 22. Zagląda dziesięć razy w miesiącu, także w weekendy. Łapie rodziców na zaniedbaniach. Ignorują gorączkę u Kacpra. Nie chodzą z nim do lekarza.
Do współpracy włącza się asystent edukacyjny. Dwa razy w miesiącu wizytuje rodzinę kurator zawodowy i społeczny. Joanna dostaje pracę. Tomasz chwyta się dorywczych zleceń. Nikt nie ma wątpliwości: rodzina zmieniła się na lepsze.
Maria awansuje na dyrektora ośrodka. Wymienia część kadry, wysyła wszystkich na szkolenia, oducza biurokratycznych nawyków. Zdobywa pieniądze na projekty, organizuje bezalkoholowe pikniki rodzinne dla podopiecznych.
Tymczasem u Kowalskich wszystko się psuje. Maria wyczuwa od Tomasza alkohol. W rodzinie zaczynają się kłótnie. Tomasz bije Joannę, a Joanna – Tomasza. Jednak nigdy nie podnoszą ręki na synka. W lutym policja zakłada rodzinie Niebieską Kartę, a w lipcu Joanna znowu jest w ciąży.
Tomasz obiecuje poprawę. Przez kilka miesięcy w domu panuje abstynencja. Sielanka trwa prawie całą ciążę. Potem zaczyna się równia pochyła. Tomasz odmawia spotkań w kole AA, przerywa wizyty w poradni uzależnień. W styczniu Maria składa wniosek o przymusowe leczenie mężczyzny. W marcu rodzi się Patrycja.

[h=2]Pijani przy sinych zwłokach[/h]W słoneczny majowy poranek Joanna zagląda do ośrodka. W wózku trzymiesięczna dziewczynka. Śpi jak aniołek. Maria pyta, ile waży, jak często je. Zagaduje o męża, słyszy, że wszystko w porządku. Ponieważ rodzina się rozrasta, Tomek postanowił zrobić remont mieszkania, które odziedziczyli po babci. Teraz mieszkają w wynajętym. To jest środa. W poniedziałek, pięć dni później, asystentka rodziny nie zastaje Joanny w domu. Dzwoni na komórkę: „Asiu, gdzie ty jesteś?”. „Na spacerze z małą”. „No dobrze, to spacerujcie sobie”.
Faktycznie Joanna na żadnym spacerze nie była. Od rana piła. Remont mieszkania po babci miał być tani, ale gruntowny. Tomasz o pomoc poprosił brata i kolegę. Wiadomo, że trzeba się odwdzięczyć. Należy się wódka i jakaś przegryzka. Prace się przeciągały, oni chleli, w drugim dniu „remontowania” wszędzie był już tylko bałagan, a na stół wjeżdżały kolejne flaszki.
We wtorek wieczór brat Tomasza zadzwonił na pogotowie. Dyspozytorowi powiedział krótko: „Dziecko nie żyje”. Ratownicy nawet nie podjęli reanimacji – po wejściu zobaczyli, że niemowlę nie żyje od kilku godzin, było sine i zimne. Na ciele wylewy i obtarcia. Przy zwłokach siedzieli pijani dorośli: Joanna (2,5 promila alkoholu we krwi) i wujek Patrycji (3 promile). Był też ośmioletni Kacper, który mówił potem, że od dłuższego czasu zwracał mamię uwagę, że karmi martwą siostrę. Na policzku chłopca – wielki siniak.

[h=2]Zeznania obciążają ojca[/h]Do mieszkania wchodzi policja. Aresztują Joannę i szwagra. Ojca Patrycji znajdują niedaleko meliny. Jest tak pijany, że w komisariacie zaczyna się dusić i trzeba zawieźć go do szpitala.
Patrycja umarła od uderzenia w głowę tępym narzędziem. Prokurator nie zdradza, co dokładnie powiedział Kacper, ale mówi, że zeznania chłopca obciążają ojca. Ośmiolatek zaznacza jednak, że tata próbował ratować Patrycję. Robił jej usta-usta. Kiedy to nie pomogło, wyszedł z domu pić dalej. Lekarz pytał Kacpra o siniaka. Na początku zawstydzony tłumaczył, że to od piłki. Potem przyznał, że tata zbił go pasem po głowie.
Tomasz dostał zarzuty zabójstwa córki oraz psychicznego i fizycznego znęcania się nad synem. Joanna – narażenia dzieci na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia.

[h=2]Ulica Szewska w Opocznie[/h]Sobota, późne popołudnie, pięć dni po tragicznych wydarzeniach. Maria zaplanowała warsztaty kulinarne dla 40 rodzin. Nie przyszła nawet jedna.
– Tego popołudnia, gdy zginęła Patrycja, odbierałam dzieci innej rodzinie – opowiada. – Dwulatek i trzylatek. Starszy z zespołem Downa. Taka akcja trwa zawsze kilka godzin. Po pierwsze, rodzic musi podpisać zgodę. To jakieś dwie godziny szarpaniny. U nas pracują same drobne dziewczyny. Niektórzy klienci to kryminaliści, alkoholicy, a my nie mamy przecież ani broni, ani gazu. Jeśli policja ma czas, to przyjedzie nam pomóc. Potem trzeba znaleźć dziecku miejsce. Po 16 powiatowe centrum pomocy rodzinie nie odbiera już telefonu. Na szczęście dodzwoniłam się do pogotowia opiekuńczego. Przepisy mówią, że żeby przewieźć dzieci, musi je wcześniej zbadać lekarz. Jest już późno. Jedyne wyście to zadzwonić na pogotowie, a pogotowie mówi, że nie przyjedzie. „Czy dzieciom coś grozi?” – pytają. „Nie wiem, nie jestem lekarzem – mówię. – Możliwe, że były bite albo głodzone. To maluchy. Same mi nic nie powiedzą”. Pogotowie jest nieugięte. Co ja mogę? I tak zeszło do wieczora.

Stoimy na ulicy Szewskiej w Opocznie. – To zagłębie patologii – mówi Maria. – Niektórzy z moich podopiecznych nie umieją gotować, nie znają poczucia obowiązku, nie rozumieją, że czyny mają konsekwencje. Nie planują. Nie mają aspiracji. Wystarczy im kromka chleba. Niektórych nikt nigdy nie nauczył, że rano trzeba wstać. Czasem to alkoholowy zespół płodowy, nierzadko głęboka depresja. Niczego nie wymagają od siebie, niczego od swoich dzieci. I nagle przychodzi pani z opieki i mówi, że trzeba się umyć, posprzątać, iść do pracy. Reagują złością. My nie możemy nikogo do niczego zmusić. Możemy tylko proponować. Może pójdzie pani na taki kurs? Może taka terapia? Przychodzę i z uśmiechem marketingowca namawiam, żeby dali sobie pomóc. Odwiedzamy pijących rodziców, a oni się chowają. Kryją ich sąsiedzi.

[h=2]Dziesięciu opiekunów jednej rodziny[/h]– Policzmy, ile osób było zaangażowanych w pomoc rodzinie K. – proponuje Maria. – Asystent rodziny, dwóch pracowników socjalnych, dwóch pracowników do spraw przeciwdziałania przemocy, dwóch od przeciwdziałania uzależnieniom, dzielnicowy, jeden kurator społeczny i jeden zawodowy. Patrycję odwiedzała też położna. Z Joanną i jej mężem byliśmy wciąż w kontakcie. Dlatego nie wierzyłam, że Tomek mógł zabić córkę. Wciąż się łudzę, że ona po prostu wyślizgnęła się z jego rąk. Ludzie pytają mnie, czy mogłam zrobić coś więcej. Tak, mogłam z nimi zamieszkać. Tylko to przychodzi mi do głowy. Sąsiedzi chętnie stają przed kamerami i mówią, że ta rodzina od dawna piła, że to patologia. Dlaczego nam nie powiedzieli, że Joanna znowu pije?
 
Ostatnia edycja:

Z kodem HASZYSZ dostajesz 20% zniżki w sklepie Growbox.pl na wszystko!

nasiona marihuany

Polecana klinika konopna GreenDoctor.pl

Góra Dół