- Rejestracja
- Maj 20, 2006
- Postów
- 18
- Buchów
- 0
A więc jazda działa sie w te świeta wielkanocne w okresie wielkiego postu ja i 3 moich ziomków postanowiliśmy spalić giecika. Cała ceremonia została dokładnie przygotowana (robienie butli i przygotowanie psychiczne "dodam ze jaranie zielska nie jest dla mnie tylko zwykłym najaraniem tylko oczyszczeniem swego ciała ze złych rzeczy, a także poczucie czegoś co dzieje sie w mojej podświadomości i wpływa na mój organizm tak a nie inaczej").
Było ciemno i już po kilu nabiciach miałem przejabne myśli ze coś w lasku na nas patrzy (zreszta do dzis boje sie chodzic po ciemku obok lasów) ale po nastepnych 2 buchach zobaczyłem ze jakiś koles do mnie mówi był to żywopłot ja najarany podszedłem do nieo i nawiązałem dialog lecz nagle znów przebłysk i trzymie butle w rece i ciągnę wielkiego bucha wypuszczam dym i pierwszym odruchem jaki postanowiłem zrobic było kucniecie. Po chwili zadumy w nasej miescówce i małych zawiasach poslziśmy na 200 metrowe wzniesienie gdzie stoi zabytkowy kosciół, w którym znajdują sie krypty wiec pierwszym skojarzeniem które wpadło mi do głowy były wampiry starajac sie o tym zapomniec postanowiłem przyspieszyc kroku cała nasz brygada szła szybciej szybciej az nie potrafilismy skorygować nasyzch kroków i zwolnilismy . Ale ta krzywa wkręta z wampirami ciągle krążyła mi po głowie więc postanowiłem otworzyć urojony kuferek z bronia i dac kazdemu z ziomków po pistolecie ostrzegajac ich ze w poblizu są wampiry i maja do nich strzelac w przeciwnym wypadku one ich zjedza. Szliśmy lecz z kazdej strony dochodziły krzyki niebywale były to one. Zaczelismy sie rozgladac i strzelac do wzystkiego co sie ruszało (strzelalismy po lasach i kanalikach ) widzialem kilka z nich na oczy miałem potwornego stracha niewidziałem gdzie jestem chcialem sie obudzić. Dochodząc na wzniesienie czułem ulge i chciałem coś zjeść mowiłem coś o zakończonej misji i ciagle mówiłem o tych wampirach jeden z kumpli postawnoił zadzwonic po znajomych zeby po nas przyjechali i zawiezli nas na hamburgery lecz to nie koniec przygody . Jedziemy samochodem nagle kumpel wyłacza swiatła zatrzymuje sie i mówi mi ze mam wychodzic podobno zrobiłem sie tak blady ze wygladałem jak trup ale to nic wyszłem jedna noga wszedzie cisza obok jakis staw i lasy normalnie maskara a zaraz wszyscy w smiech i ciagna mnie do samochodu i krzycza uwazaj gonia nas zamykaja drzwi i i daja po zrywach ja przerażony ogladam sie ciagle za siebie i strzrelam dojeżdzamy do miejsca faza schodzi czuje sie dziwnie niewiem gdzie jestem urywa mi sie film przychodze do domu i ide spac budze sie rano i niemoge uwierzyc w to co mnie spotkało :queen:
Było ciemno i już po kilu nabiciach miałem przejabne myśli ze coś w lasku na nas patrzy (zreszta do dzis boje sie chodzic po ciemku obok lasów) ale po nastepnych 2 buchach zobaczyłem ze jakiś koles do mnie mówi był to żywopłot ja najarany podszedłem do nieo i nawiązałem dialog lecz nagle znów przebłysk i trzymie butle w rece i ciągnę wielkiego bucha wypuszczam dym i pierwszym odruchem jaki postanowiłem zrobic było kucniecie. Po chwili zadumy w nasej miescówce i małych zawiasach poslziśmy na 200 metrowe wzniesienie gdzie stoi zabytkowy kosciół, w którym znajdują sie krypty wiec pierwszym skojarzeniem które wpadło mi do głowy były wampiry starajac sie o tym zapomniec postanowiłem przyspieszyc kroku cała nasz brygada szła szybciej szybciej az nie potrafilismy skorygować nasyzch kroków i zwolnilismy . Ale ta krzywa wkręta z wampirami ciągle krążyła mi po głowie więc postanowiłem otworzyć urojony kuferek z bronia i dac kazdemu z ziomków po pistolecie ostrzegajac ich ze w poblizu są wampiry i maja do nich strzelac w przeciwnym wypadku one ich zjedza. Szliśmy lecz z kazdej strony dochodziły krzyki niebywale były to one. Zaczelismy sie rozgladac i strzelac do wzystkiego co sie ruszało (strzelalismy po lasach i kanalikach ) widzialem kilka z nich na oczy miałem potwornego stracha niewidziałem gdzie jestem chcialem sie obudzić. Dochodząc na wzniesienie czułem ulge i chciałem coś zjeść mowiłem coś o zakończonej misji i ciagle mówiłem o tych wampirach jeden z kumpli postawnoił zadzwonic po znajomych zeby po nas przyjechali i zawiezli nas na hamburgery lecz to nie koniec przygody . Jedziemy samochodem nagle kumpel wyłacza swiatła zatrzymuje sie i mówi mi ze mam wychodzic podobno zrobiłem sie tak blady ze wygladałem jak trup ale to nic wyszłem jedna noga wszedzie cisza obok jakis staw i lasy normalnie maskara a zaraz wszyscy w smiech i ciagna mnie do samochodu i krzycza uwazaj gonia nas zamykaja drzwi i i daja po zrywach ja przerażony ogladam sie ciagle za siebie i strzrelam dojeżdzamy do miejsca faza schodzi czuje sie dziwnie niewiem gdzie jestem urywa mi sie film przychodze do domu i ide spac budze sie rano i niemoge uwierzyc w to co mnie spotkało :queen: