Dzisiaj biba u kumpla (gość mieszka na 4 piętrze w bloku, balkon ma duży, widok na pola), spaliłem z ziomkiem 1g MJ, po czym wyłożyłem sobie fotelik na balkonie i chillout. Uderzyło dosłownie w momencie. Wyobraźcie sobie : leżycie wyciągnięci na fotelu, piękna, słoneczna pogoda, jesteście na równi z ptakami, które latają dookoła, przed wami rozciąga się zaj****y widok (może nie taki zajysty do końca, raczej MJ to.. udoskonaliła), z głośników leci "Stir It Up".. Raj. Gdyby nie to, że wpadł sąsiad zrobić chryję za muzykę i grozić, że zadzwoni po psy. Nawet nie chciało się podnieść tyłka, żeby go chlasnać po ryju. Ale i tak było przejemnie.