- Rejestracja
- Sie 11, 2012
- Postów
- 27
- Buchów
- 0
Mam ciężką sytuację z moim AF Shark Attack. Historia od kiełka do ... czegoś. Kupiłem nasionko ze strony xxx, żaden noname. Wykiełkowało elegancko na chusteczkach. Wsadziłem do ziemi. Przez 4 dni ani śladu że coś się dzieje zaniepokojony delikatnie odkopałem kiełek i okazalo się że rośnie do góry nogami. Odwróciłem go i było git, roślinka zaczynała powoli wyłaniać się z ziemi po 3 dniach od odwrócenia. Wczoraj wieczorem była jeszcze w 1/4 schowana w ziemi. Dzisiaj z rana ok. 10 gdy spojrzałem na to... co to ku**a jest ?! Perfidny grzyb, który najprawdopodobniej wziął się z zainfekowanej ziemi ( ziemia była kupiona w brico tydzień temu i leżała w godzinach popołudniowych na słońcu ). Nawet nie bawiłem się w skrobanie żeby nie rozpylać zarodników, wziąłem i barbarzyńsko oderwałem skorupkę z nasionka która trzymała się na plancie który otworzył się na tyle że był przepływ powietrza między okrągłymi listkami, obciąłem 3/4 całości okrągłych listków ( to zainfekowane ) był też bardzo mały grzyb na maluteńkich listkach właściwych i delikatnie ( miękką ) wykałaczką pod lupą oskrobałem wszystkie resztki. Od razu po zabiegu wymieniłem ziemie i delikatnie dolałem wody a następnie postawiłem planta na słońcu. I tu nie wiem czy dobrze zrobiłem bo słońce + wilgoć to kojarzy mi się z pleśnią zwłaszcza na plancie po przejściach. Czy mogę cos jeszcze zrobić żeby uratował roślinkę ? Czy coś zrobiłem źle i czy wogóle jest chodź cień szansy na to że Shark pozbiera się po tym brutalnym zabiegu ? Prosiłbym o szybką odpowiedź póki jeszcze jest dzień.