jakoś po 2 latach 'spokojnego' jarania zacząłem 'przesadzać'. to były chyba moje najpiękniejsze banie.
Z ziomkami przez cały rok jarałem dzień w dzień, totalnie bez przerw większych niż 3 dni. niestety taki bilans o dziwo byłem w stanie zanotować i zawstydza fakt że ja praktycznie gówno z tego pamiętam! ale taki los tego kto jara codziennie... Dodatkowo połączyły naszą ekipe inne fazy, bardziej halucynogenne... Tego już w życiu nigdy nie zapomnę. Pierwszy raz w życiu zaobserwowałem jak 5 kolesi kiedyś zmieniająca dziewczyny jak rękawiczki i ucząca się znośnie nagle zaczęła zajmować się tylko jaraniem 0o zero lasek, zero szkoły - i tak kolejno wszyscy siadliśmy w swoim toku nauczania na rok...
Musiałem iść do pracy... To zdystansowało mnie od kumpli a w tym czasie poznałem swoją miłość. O dziwo nie miała nic wspólnego z psychodelicznym odjazdem... Teraz po 3 latach przypalam sobie raz na dwa tygodnie, czasem kilka dni z rzędu by potem nie palić przez wiele dni...
Cieszy mnie jednak to czego się nauczyłem... Poznałem w zyciu najwieksze uderzenie psychiczne - miłość - stukrotnie przewyższające siłą LSD. jarac nigdy nie przestanę choć już nigdy nie wrocą mi te dawne banie... Mimo to polubiłem hodowle i palenie okazyjne - i to ma sens
Życze i wam i sobie wielu mądrych zyciowych lekcji które sprawią że znajdziemy ten sens którego przecież tak się szuka... Obyśmy zawsze mieli tyle siły i odwagi co Rambo
pozdro [you:1aee00ff01] ;]