Przyszła do mnie paczuszka pomarańczowych kwiatków Leonotisa. Paliłem dwa razy: najpierw sam i drugi raz z dwoma ziomkami (doświadczeni jaracze ziółka).
Werdykt: gówno.
Drapie w gardle, smak ch***wy, dym śmierdzi jakby się coś wędziło. Fazy czyli ekektu psychoaktywnego w zasadzie nie ma. Porówniania z Mary Jane też. To tak jakby porównać bezalkoholowe piwo z kukurydzy kupione w biedronce z dziesięcioletnią Glenmorangie.
fu*k this shit, man! Pieniądze wyrzucone w błoto.