D
Defee
Guest
Miejsce: Piła / Koszyce i Jadwiżyn
Bohaterowie: Ja, Peli + others
Do rzeczy. Jest w miarę ładny dzień. Przyjechałem w odwiedziny do ziomków w Pile.
No to ruszamy na streeta (we dwóch) po piątke z wagi. Peli poszedł do kolesia. On na***any w trzy dupy, grał w Need for Speeda. Peli dostał 8G! z wagi!! Zadowoleni jak nigdy idziemy za blok na pole...
Jest około 18 godzina. W miarę duże drzewo z gałęziami do siedzenia.
Przesypaliśmy staff z folii aluminiowej do hermoli. Nabijamy kane. Wyszło z porządnie nabitego Dzwona - 18 buchów! Swierzutki, pyszny staffik mniam!
hmmmmmmmmm nagle, tak jak przyszlismy, bylo jasno, tak po chwili po paleniu złazimy z drzewa i jest ciemno !! .... My zdziwieni.... ale to początek dnia.
Idziemy kilkanascie metrów dalej i zza bloku wychodza 4 dziewczyny.
"Ej, sorry, mozecie na chwile podejsc?" - podchodzimy świerzutko nastukani...
a one do nas.... "Wiecie może co to trawka?" (one na poważnie takie pytanie do nas w takim stanie....)
Leżeliśmy ze smiechu. No ale Peli się ogarnął i odpowiedział "no może wiemy, a o co chodzi?"
"no bo kupiliśmy marihuanę, nigdy nie paliłyśmy i chcemy się spytac, czy to jest na pewno marihuana..."
Peli wział, powąchał i wyrzucił.... majeranek + herbata ( jakiś mix specjal )
Na to ja wyjmuję hermolka i się pytam czy chcą z nami zapalic ;]
Trochę sie chyba przestraszyly, jak widziały nas... my ledwo na nogach stalismy.... faza jak ch*j.
No to nabiłem kolejną porządną Kankę.... rozpaliłem. daję dziewczyną. Jedna małego ściągnęła na próbę, potem drugiego porządnego.
Potem dwie inne odeszły na kilka metrów, zeby nie patrzec hehe, zapalily, wrócily i sie smialy, no to Luz. Narazie, my musimy isc, bo na nas ziomek czekał na koncu miasta.
One spaliły i tak połowę kanki, więc my dokonczylismy :]
(staff był Nieziemski - wyglądał na skunka 1, lub cos w tym stylu)
Wiem , że dobrą miałem fazkę, bo Peli mi opowiadał, a ja nie pamiętałem dalszej drogi...
Dzień później mi powiedział, że to była jedna z najlepszych faz , chociarz on pali o wiele dłużej niż Ja.
ALE DZIEń SIę nie skończył jeszcze.....
Wpadamy na Koszyce, dookoła Las, i niedaleko Poniemieckie lotnisko z hangarami przeciwatomowymi. Jedyne lotnisko dla niemieckich Zeppelinów w europie.
Wiadomo, palimy... i w trasę na lotnisko - nigdy tam nie byłem jeszcze!
Dotarliśmy i byli tam znajomi na płycie lotniska, robili ognisko.
Kumpel nas zaprowadził do jednego hangaru, do którego miał klucz.
Wszystkim padły komórki (zasięg) - no i ja po ciemku na omacko , po woli idę do przodu (shize miałem) zapalił światło! WOW! za***isty klimat, impreze można by było zrobic....
idziemy spowrotem na ognisko.
i stało się!!!!!!!!! Przyszedł Koleś. Wszyscy mi mówili, żebym jego obserwowałm, bo to Daun jakich mało....
No to patrzę, palę, patrzę..... koniec staffu. Opaliliśmy lufe totalnie czarną po 3g.
Siedzę przy ognisku. I Oni mówią do tego kolesia, żeby przeskoczył ognisko.
Dorzucili pełno siana, że ognień miał 4-5 metrów!! Ja shiza (przez staff)...
PRZESKOCZYL! włosy mu się zaczeły troche palic, caly sie dymil, wlosy w nosie tez.....
ale to nic. Ja juz nie ogarniam. Na bani, koles mnie roz***al.....
Wszyscy kielbaski na patyki i do ogniska....
A TEMU ZIOMKOWI WPADLA W SAM SRODEK OGNISKA!!!
Ludzie do niego: "wyjmij ręką" - ja już wogóle zeshizowany,jak on to zrobi to reka mu splonie..... ku**a.... przejęty patrzę na to co on robi.... podciąga rękawy... OOOO!!!
Po woli zbliża rękę do ognia.... i miał takiego fuksa, że akurat ogień trochę w inną strone poleciał.... Wyciągnął kiełbaskę - hehehehee Takiej shizy mi narobił. Ale To był Chyba najlepszy dzień, jak paliłem... Nigdy tego nie zapomnę.
Pozdrawiam wszystkich, którym też się takie zdarzenia przytrafiają. To kocham w Bace.
Bohaterowie: Ja, Peli + others
Do rzeczy. Jest w miarę ładny dzień. Przyjechałem w odwiedziny do ziomków w Pile.
No to ruszamy na streeta (we dwóch) po piątke z wagi. Peli poszedł do kolesia. On na***any w trzy dupy, grał w Need for Speeda. Peli dostał 8G! z wagi!! Zadowoleni jak nigdy idziemy za blok na pole...
Jest około 18 godzina. W miarę duże drzewo z gałęziami do siedzenia.
Przesypaliśmy staff z folii aluminiowej do hermoli. Nabijamy kane. Wyszło z porządnie nabitego Dzwona - 18 buchów! Swierzutki, pyszny staffik mniam!
hmmmmmmmmm nagle, tak jak przyszlismy, bylo jasno, tak po chwili po paleniu złazimy z drzewa i jest ciemno !! .... My zdziwieni.... ale to początek dnia.
Idziemy kilkanascie metrów dalej i zza bloku wychodza 4 dziewczyny.
"Ej, sorry, mozecie na chwile podejsc?" - podchodzimy świerzutko nastukani...
a one do nas.... "Wiecie może co to trawka?" (one na poważnie takie pytanie do nas w takim stanie....)
Leżeliśmy ze smiechu. No ale Peli się ogarnął i odpowiedział "no może wiemy, a o co chodzi?"
"no bo kupiliśmy marihuanę, nigdy nie paliłyśmy i chcemy się spytac, czy to jest na pewno marihuana..."
Peli wział, powąchał i wyrzucił.... majeranek + herbata ( jakiś mix specjal )
Na to ja wyjmuję hermolka i się pytam czy chcą z nami zapalic ;]
Trochę sie chyba przestraszyly, jak widziały nas... my ledwo na nogach stalismy.... faza jak ch*j.
No to nabiłem kolejną porządną Kankę.... rozpaliłem. daję dziewczyną. Jedna małego ściągnęła na próbę, potem drugiego porządnego.
Potem dwie inne odeszły na kilka metrów, zeby nie patrzec hehe, zapalily, wrócily i sie smialy, no to Luz. Narazie, my musimy isc, bo na nas ziomek czekał na koncu miasta.
One spaliły i tak połowę kanki, więc my dokonczylismy :]
(staff był Nieziemski - wyglądał na skunka 1, lub cos w tym stylu)
Wiem , że dobrą miałem fazkę, bo Peli mi opowiadał, a ja nie pamiętałem dalszej drogi...
Dzień później mi powiedział, że to była jedna z najlepszych faz , chociarz on pali o wiele dłużej niż Ja.
ALE DZIEń SIę nie skończył jeszcze.....
Wpadamy na Koszyce, dookoła Las, i niedaleko Poniemieckie lotnisko z hangarami przeciwatomowymi. Jedyne lotnisko dla niemieckich Zeppelinów w europie.
Wiadomo, palimy... i w trasę na lotnisko - nigdy tam nie byłem jeszcze!
Dotarliśmy i byli tam znajomi na płycie lotniska, robili ognisko.
Kumpel nas zaprowadził do jednego hangaru, do którego miał klucz.
Wszystkim padły komórki (zasięg) - no i ja po ciemku na omacko , po woli idę do przodu (shize miałem) zapalił światło! WOW! za***isty klimat, impreze można by było zrobic....
idziemy spowrotem na ognisko.
i stało się!!!!!!!!! Przyszedł Koleś. Wszyscy mi mówili, żebym jego obserwowałm, bo to Daun jakich mało....
No to patrzę, palę, patrzę..... koniec staffu. Opaliliśmy lufe totalnie czarną po 3g.
Siedzę przy ognisku. I Oni mówią do tego kolesia, żeby przeskoczył ognisko.
Dorzucili pełno siana, że ognień miał 4-5 metrów!! Ja shiza (przez staff)...
PRZESKOCZYL! włosy mu się zaczeły troche palic, caly sie dymil, wlosy w nosie tez.....
ale to nic. Ja juz nie ogarniam. Na bani, koles mnie roz***al.....
Wszyscy kielbaski na patyki i do ogniska....
A TEMU ZIOMKOWI WPADLA W SAM SRODEK OGNISKA!!!
Ludzie do niego: "wyjmij ręką" - ja już wogóle zeshizowany,jak on to zrobi to reka mu splonie..... ku**a.... przejęty patrzę na to co on robi.... podciąga rękawy... OOOO!!!
Po woli zbliża rękę do ognia.... i miał takiego fuksa, że akurat ogień trochę w inną strone poleciał.... Wyciągnął kiełbaskę - hehehehee Takiej shizy mi narobił. Ale To był Chyba najlepszy dzień, jak paliłem... Nigdy tego nie zapomnę.
Pozdrawiam wszystkich, którym też się takie zdarzenia przytrafiają. To kocham w Bace.