S
Skladus
Guest
heloooo wszytkim własnie siedze przed kompem zbakany okrotnie, jestem niu na forum i na przywitanie opowiem fazowa historie.
Rok temu na wakacje wbiłem do kuzyna z bydgoszczy. Pewnego dnia wbiła nam sie faza zeby pojechac na jeden dzien nad morze do gdańska. No wiec zrobilismy zakupy (troszku bronkow i 8 gramsow palenia) zebralismy ekipe (2 ziomow jeszcze) i wyruszylismy w droge jakos o 13:00 (furą kuzyna). Ledwo opuscilismy bydgoszcz i juz zaje*** się w chu*. Jechało sie za***iscie, ciagle jakies chore fazy nam odpier*** w samochodzie.Juz bylismy 20kilosow od gdanska kumpel , zbuntowal sie i powiedział ze mamy go wysadzic na stacji (chu* wie jaka faza mu sie wbiła do bani) on z kapcia wroci do bydgoszczy (jakies 150kilosow). Napoczatku byla beka w chu* i chcielismy go zostawic, ale zaczelismy go pozniej namawiac zeby jechał dalej. namawialismy go jakies 3h, stracilismy w chu* czasu, jakims cudem go przekonalismy i pojechalismy dalej. No i zaczely sie problemy, zaczelismy bladzic, mielismy straszna z tego polewke, patrze na zegarek 18:00 - powinnismy dawno byc na jakiejs plazy a tu ni chu* wszedzie pola. No i jakims cudem dotarlismy do sopotu (WTF?? miał być gdańsk, chu* jest morze przynajmniej) no i znowu zaczelismy bładzic wkoncu wbilismy sie samochodem na plażę o czym niemielismy zielonego pojecia. Wysiadam wk***** z samochodu i podchoce do jakiegos kolesia i sie pytam - sory jak dojechac na plaze??- a on ze mnie beka i mowi - odwroc sie- normalnie tazalem sie ze smiechu. ok wysiadlismy z samochodu i postanowilismy wbic na te słynne molo, szlismy sk***** na maxa przez jakas godzine, temu kolesiowi co chciał sie wrocic na lacza do bydgoszczy, wkreciła faza ze jestesmy na ksieżycu bo wszedzie był piasek, wszyscy beka z niego i zaczelismy gadac o podboju kosmosu, faza w chu*. Dotarlismy wkoncu na molo, robiło sie juz ciemno. Usiedlismy sobie na poreczach i nastała cisza;p;p;p w koncu ktos za***a** hasłem - "ej na chu* my tu przyjechalismy??"- chwila milczenia i polewa, wyciagnełem lufe nabiłem, spalilismy i stwierdzilismy ze wracamy do bydgoszczy bo niema tu nic ciekawego. I tu najwieksza faza, gdy jakims cudem wyjechalismy z sopotu ujrzałem zielona tablice " BYDGOSZCZ 161km" mowie "chłopaki dobrze jedziemy". Nagle zachciało mi sie lac i zatrzymalismy sie na stacji Lotos, (przy okazji zakupilismy troche browarow i zatankowalismy nasz batmobil). Odlałem sie, wsiadam do samochodu i teraz pytanie - jak w ktorą strone?? pojechalismy w prawo (w strone morza). I tak jedziemy, zrobilismy jakies kołeczko faza jak chu* nikt sie niezczaił ze jedziemy znowu nad morze. Po jakims czasie ktos zjarzył ze zle jedziemy i zawrocilismy. patrze przez okienko i widze znowu zielona tablica "Bydgoszcz 161km". I mowie "ej znowu ta tablica" a oni "niewkrecaj juz nam" po chwili patrze LOTOS i mowie "chodzcie zatrzymamy sie tu i zobaczymy na mapie gdzie jestesmy". Zatrzymalismy sie, odlalismy sie i zeby lepiej nam lepiej sie myslało zapalilismy;p. No i juz wyjerzdamy ze stacji i znowu dylemat gdzie skrecic, i.... zgadnijcie, TAK znowu pojechalismy w prawo. i tak sobie znowu zaczelismy zataczac kołko, znowu widziałem znak Bydgoszcz 161km i znowu stacja lotosu. Zatrzymalismy sie na lotosie (FAZA) i po głebokim przemysleniu, cieżkim upaleniu z czailismy ze musimy skrecic w lewo. Dalej juz dojechalismy bez przeszkod. dotarlimy do byudgoszczy jakos o 3:00 To była wy***a* podroz normalnie do dzisiaj mam z tego beke.
Mam nadzieje ze cos z tego zkminiliście bo strasznie sie upaliłem i w połowie tekstu zaczely mi sie literki platac
Rok temu na wakacje wbiłem do kuzyna z bydgoszczy. Pewnego dnia wbiła nam sie faza zeby pojechac na jeden dzien nad morze do gdańska. No wiec zrobilismy zakupy (troszku bronkow i 8 gramsow palenia) zebralismy ekipe (2 ziomow jeszcze) i wyruszylismy w droge jakos o 13:00 (furą kuzyna). Ledwo opuscilismy bydgoszcz i juz zaje*** się w chu*. Jechało sie za***iscie, ciagle jakies chore fazy nam odpier*** w samochodzie.Juz bylismy 20kilosow od gdanska kumpel , zbuntowal sie i powiedział ze mamy go wysadzic na stacji (chu* wie jaka faza mu sie wbiła do bani) on z kapcia wroci do bydgoszczy (jakies 150kilosow). Napoczatku byla beka w chu* i chcielismy go zostawic, ale zaczelismy go pozniej namawiac zeby jechał dalej. namawialismy go jakies 3h, stracilismy w chu* czasu, jakims cudem go przekonalismy i pojechalismy dalej. No i zaczely sie problemy, zaczelismy bladzic, mielismy straszna z tego polewke, patrze na zegarek 18:00 - powinnismy dawno byc na jakiejs plazy a tu ni chu* wszedzie pola. No i jakims cudem dotarlismy do sopotu (WTF?? miał być gdańsk, chu* jest morze przynajmniej) no i znowu zaczelismy bładzic wkoncu wbilismy sie samochodem na plażę o czym niemielismy zielonego pojecia. Wysiadam wk***** z samochodu i podchoce do jakiegos kolesia i sie pytam - sory jak dojechac na plaze??- a on ze mnie beka i mowi - odwroc sie- normalnie tazalem sie ze smiechu. ok wysiadlismy z samochodu i postanowilismy wbic na te słynne molo, szlismy sk***** na maxa przez jakas godzine, temu kolesiowi co chciał sie wrocic na lacza do bydgoszczy, wkreciła faza ze jestesmy na ksieżycu bo wszedzie był piasek, wszyscy beka z niego i zaczelismy gadac o podboju kosmosu, faza w chu*. Dotarlismy wkoncu na molo, robiło sie juz ciemno. Usiedlismy sobie na poreczach i nastała cisza;p;p;p w koncu ktos za***a** hasłem - "ej na chu* my tu przyjechalismy??"- chwila milczenia i polewa, wyciagnełem lufe nabiłem, spalilismy i stwierdzilismy ze wracamy do bydgoszczy bo niema tu nic ciekawego. I tu najwieksza faza, gdy jakims cudem wyjechalismy z sopotu ujrzałem zielona tablice " BYDGOSZCZ 161km" mowie "chłopaki dobrze jedziemy". Nagle zachciało mi sie lac i zatrzymalismy sie na stacji Lotos, (przy okazji zakupilismy troche browarow i zatankowalismy nasz batmobil). Odlałem sie, wsiadam do samochodu i teraz pytanie - jak w ktorą strone?? pojechalismy w prawo (w strone morza). I tak jedziemy, zrobilismy jakies kołeczko faza jak chu* nikt sie niezczaił ze jedziemy znowu nad morze. Po jakims czasie ktos zjarzył ze zle jedziemy i zawrocilismy. patrze przez okienko i widze znowu zielona tablica "Bydgoszcz 161km". I mowie "ej znowu ta tablica" a oni "niewkrecaj juz nam" po chwili patrze LOTOS i mowie "chodzcie zatrzymamy sie tu i zobaczymy na mapie gdzie jestesmy". Zatrzymalismy sie, odlalismy sie i zeby lepiej nam lepiej sie myslało zapalilismy;p. No i juz wyjerzdamy ze stacji i znowu dylemat gdzie skrecic, i.... zgadnijcie, TAK znowu pojechalismy w prawo. i tak sobie znowu zaczelismy zataczac kołko, znowu widziałem znak Bydgoszcz 161km i znowu stacja lotosu. Zatrzymalismy sie na lotosie (FAZA) i po głebokim przemysleniu, cieżkim upaleniu z czailismy ze musimy skrecic w lewo. Dalej juz dojechalismy bez przeszkod. dotarlimy do byudgoszczy jakos o 3:00 To była wy***a* podroz normalnie do dzisiaj mam z tego beke.
Mam nadzieje ze cos z tego zkminiliście bo strasznie sie upaliłem i w połowie tekstu zaczely mi sie literki platac
r: 
