Temat stary, post będzie dłuuuugi ale odświeżę i opiszę jazdę, niech to będzie małe ostrzeżenie...
Chodzi o selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny-tzw. SSRI
Psychiatra przepisał to na stany depresyjno- lękowe, z tym, że nie poinformował mnie o podstawowych środkach ostrożności.
Sam zacząłem szukać info ale ludzie pisali po forach, że piją do tego i nic się nie dzieje negatywnego. Piłem kilka dni, i przestałem to jeść a nie wolno niby tego robić- trzeba odstawiać stopniowo. W końcu na fazie zjadłem podwójną dawkę bo się źle czułem i głupi myślałem, że może to pomóc. przez ponad 4 dni miałem totalną paranoję ale nie byłem świadom tego, że to zszamałem-
jak nigdy, pierwszy raz w zyciu miałem totalne myśli samobójcze tylko brak odwagi mnie ratował. W końcu Skakałem przez okno i kumple w ostatniej mnie ściągneli. Obudziłem się rano u siebie w domu, olany i w swoich heftach- nie miałem juz czym heftać ale zobaczylem co się dzieje to piłem duzo wody żeby to wyrzucic z organizmu i zrobic sobie male plukanie zoladka.
Zdychałem tak do południa i tu zaczyna się dopiero pan Para i pani Noja. Zacząłem słyszeć głosy policjantów piętro wyżej. Nigdy nie miałem takiej fazy żeby słyszeć a jadłem juz trochę mniej lub bardziej idiotycznych używek. Wyraźne głosy, że wbijają mi się zaraz na chatę i nie będę już taki mądry.
To ja wstałem ledwo co z łóżka i otwieram okno - myślę sobie mieszkam na 2gim p. więc najwyżej się połamię ale spie****e od tego syfu. Jakby tego było mało puka ktoś do drzwi to ja juz całkiem zgłupiałem. podbiegam do judasza a tu nikogo nie ma- pomyślałem, że to moja chwila nie ubrałem się prawie i wypie****iłem z domu.
Dobiegłem do taryfy bez floty bez niczego ale byłem w takiej psychozie, że nie mialem jak uciec temu taryfiarzowi więc zostawiłem mu bluzę i wbijam do ziomka. Mówie mu z przekonaniemn o tym co się działo. Ale po chwili i u niego zacząłem słyszeć te pie****one głosy już innych ludzi, mówiły różne rzeczy- śmiechy jakieś, albo wpie****my mu i jego ziomkowi itp. Chciałem spać to miałem CEV-y takich strasznych zeschizowanych ludzkich twarzy i zmieniały się- bałem się spać ale przeprosiłem ziomka i poprosiłem zebym został u niego aż mi to zejdzie. A właśnie się kończył 3 dzień od zszamania tych syfów.
I początki 4tego dnia już dały znać, że to mija a nie chciałem też gościa tripować, chociaż namawiali żebym poszedł do szpitala. W końcu stwierdzilem ze tego już nie ma i poszedłem na autobus- i tu kolejny raz paranoja - wszyscy dookoła cos mowią albo o mnie albo do mnie-
przejezdzałem koło szpitala wiec podbiłem na pogotowie. Mówię tym ludziom, że zszamałem to i to i mam taką banię czy są w stanie mnie jakoś z tego wyciągnąć bo zacząłem się bać już na poważnie, że mi to zostanie a poza tym przez całe te dni coraz gorzej mi sie oddychało a wyczytali goście, że po tym są znane śmiertelne przypadki. Już widziałem w myślach jak jadę na jakiś jarlam i będę tam gnił faszerowany jeszcze gorszym syfem.
Załadowali mnie w karetkę i na sygnałku szybko do innego szpitala. Tam jełopy z takim hasłem, że zrobią mi płukankę to ich musiałem ogarnąć, że to już jest 4 dzień po zjedzeniu i nic to nie da. Pojechałem na psychosomatyczny i po tym lekarz jakis douczony bardziej przyszedl i powiedział, że nie może mi pomóc bo nie ma na to odtrutki w razie przedawkowania- jak chcę to może mi dać fiolkę relanium- to stwierdziłem, że to dobry pomysł. Na koniec powiedział, że po kilku dniach mi to przejdzie, zebym się nie bał-poza tym stwierdził ze to halucynoza alkoholowa i że to przez alko ta faza weszła a nie przez same leki......
fazka po relce weszła delikatnie to mnie odwieźli zmulonego do domu- spałem w h*j i jak sie obudziłem to jeszcze miałem delikatne jazdy ale już było prawie dobrze. Ogarnąłęm się i nie piłem długo- ale fleszbeki dalej były czasami i dodzisiaj delikatne mam - ostatnio popiłem znowu i znow delikatne były.
Wrogom swoim nie życzę takiej banii bo to zmienia ludzi i pokazuje jacy są malutcy wobec swojej psychy...że może ich coś przerosnąć, coś takiego, czego by się nigdy nie spodziewali....
To by było na tyle