- Rejestracja
- Sty 3, 2011
- Postów
- 575
- Buchów
- 0
Zasmucony ostatnimi przygodami z chłopakami, z wątku https://www.forum.haszysz.com/showt...enia-w-Polskiej-Historii-najwi%EAksze-sukcesy
zakładam nowy wątek bez podziałów na prawicę i lewicę. Rozmawiajmy i dyskutujmy na tematy, które według Was wpływają na kształt obecnej sytuacji w naszym kraju, wraz ze wszelkimi dygresjami, jakie Wam przyjdą na myśl.
Zamieszczam jako pierwszy post usunięty z ww. topicu przez supermoda kamils (ślimaka w nowej odsłonie (?), jeśli to nie Ty ślimak, to sorry). Nie spodobało mu się moje pisanie, uznał, że zaśmiecam wątek prowadząc polemikę z poglądami perseusza, basa i prymitywa. Ja paradoksalnie uważam, że właśnie twórcza rozmowa może coś zmienić w naszych mentalnościach, nauczyć nas czegoś, min. wiedzy o innym punkcie widzenia osób z tego forum.
Nawet, jeśli mój post nie dotyczył w tym przypadku sukcesów Polski, to starałem się ukazać w nim osobistą opinię, genezę tego, dlaczego Polacy nie potrafią się ze sobą dogadać, odnosząc się do historii i religii w budowaniu tożsamości narodowej i światopoglądu.
Zapraszam wszystkich do dyskusji.
A oto usunięty - poddany "cenzurze", wykasowany post:
Wiecie co, to skoro i tak zeszliśmy z tematu, to...:
- Tak samo jak gloryfikowanie publicznie przez ludzi, czy też (co gorsza) polityków przynależności do jakiejś opcji religijnej mi przeszkadza, bo opiera się to na wywołaniu przekonania o tzw. "społecznym dowodzie słuszności", wrażeniu, że skoro większość to robi, to tak jest. W zachowaniach mas ludzkich można dostrzec pewną prawidłowość, (co zresztą wykorzystywali znani mówcy, min. Hitler) a mianowicie "odruch stadny". Widoczne jest to przede wszystkim w środowisku kibiców, kiedy jedna osoba
wywołuje reakcję łańcuchową (może to być śpiew, ale także - rozruchy). W grupie czujemy się raźniej i chętniej przełamujemy granicę własnych ograniczeń (nakładanych przez sumienie, wychowanie itd). Ten sam efekt występował u tzw. obrońców krzyża, ci ludzie tak się nakręcali, że aż emanowali agresją i nienawiścią powtarzając jak mantrę nawet najgłupsze hasło.
Ja też jestem z bajki pod nazwą "racjonalista". Uważam religie (nie tylko katolicką - każdą) za pewnego rodzaju podstawę manipulacji ludźmi, dlatego jestem przeciwny państwom wyznaniowym, a takim stanie się Polska, gdy konserwatyści dojdą do władzy. Muzułmanów odprawiających modły na rynku traktuję na równi z tymi bałwochwalcami od "kopii obrazu".
Są jednak inne tematy, które są ważniejsze dla Polski niż zwycięskie bitwy, o których wiedza do niczego mi się nie przyda. Zresztą jak słusznie zauważył sub, w Wikipedii można sobie ściągnąć listę wszystkich wygranych przez Polskę bitew i podniecać się, która była lepsza. Tylko co to da, czemu to ma służyć.
Są bardziej realne problemy, które trapią nasz kraj i znajomość historii średniowiecznych wojenek nie ma przełożenia na dzisiejsze czasy.
Jeżeli chodzi o edukację to:
- w nauczaniu historii skupiłbym się na XIX i XX wieku, bo program jest ułożony tak, że najważniejsze dzieje wypadają pod koniec roku i są traktowane po macoszemu, co przyczynia się między innymi do niskiej świadomości społecznej i politycznej młodzieży, a co za tym idzie, niechęci do głosowania, niewiary w zmiany demokratyczne.
- zamiast religii - w szkołach wprowadziłbym (za sub) religioznawstwo, lub FILOZOFIĘ. To czego brakuje mi w szkołach, to rozmów na temat "sensu życia". Tzn. jest wykładnia jedna - katolicka, zamykająca właściwie dyskusję - sensem życia jest zbawienie i życie wieczne przy boku Boga - Ojca. Z takim podejściem wychowamy tylko pożytecznych idiotów, którzy z góry będą kwestionowali wszelką naukę, gdyż jest ona przeciwieństwem religii i opiera się na DOWODACH a nie na wierze.
Mogę mieć pretensje do rodziców, właściwie do matki i babci, że jako dziecko byłem katolikiem, chodziłem do kościoła, bałem się diabła, wierzyłem w cuda, irracjonalnie traktowałem świat, co zewsząd potwierdzały postawy moich rówieśników (społeczny dowód słuszności). Straciłem kupę czasu na modlitwy, uczenie się ich na pamięć, zamiast uczyć się np. tego jak działa ten świat, że manna nie leci z nieba, a np. rośliny potrzebują do życia składników pokarmowych tak jak człowiek. Uważam, że dzieci
są inteligentne, szczególnie dzisiaj w świecie nowoczesnych technologii, portali społecznościowych i rozprzestrzeniania się informacji w ciągu chwili na cały świat, państwo w rzeczywistości wyrządza dzieciom krzywdę zezwalając na praktyki religijne i jej naukę w szkołach. Jestem zwolennikiem uczenia przez obserwację i doświadczenie, to ono ma największą moc budowania inteligencji u ludzi a można to robić już od przedszkola budując choćby "ogródki dziecięce". Nie będę się na ten temat
rozpisywał, ale było już coś takiego w XIX wieku (kindergaarten, Frainet). Bazując na doświadczeniu zdobytym przez dzieci samodzielnie mamy większe szanse na wychowanie pokolenia naukowców a nie ministrantów. Dodam, że Einstein np., zainteresował się nauką, kiedy jego ojciec w wieku 4 lat zaprowadził go do swojej manufaktury, zainteresowanych odsyłam do jego biografii, ale właśnie to rozbudziło u niego zainteresowania nauką, doświadczeniami, fizyką itd.
- religia wywiera ogromny wpływ na edukację wogóle. Czasami mam wrażenie, że niektórzy wierzący nauczyciele i nauczycielki to katecheci, bo zamiast od dziecka tłumaczyć prawidła natury, wybierają drogę na skróty tłumacząc, że dziecko będzie miało jeszcze czas na uczenie się i opowiadają wygodne bajki religijne ogłupiając je, zbijając z tropu naturalną ciekawość poznawczą najmłodszych.
- tak samo jest z wychowaniem seksualnym. Tworząc seksualność tematem tabu - w rzeczywistości tylko czynią go ciekawszym i bardziej pożądanym, - patrz: ZASADA REAKTANCJI
Kto z Was jest za całkowitym zakazem aborcji pomimo, np. upośledzenia płodu?
zakładam nowy wątek bez podziałów na prawicę i lewicę. Rozmawiajmy i dyskutujmy na tematy, które według Was wpływają na kształt obecnej sytuacji w naszym kraju, wraz ze wszelkimi dygresjami, jakie Wam przyjdą na myśl.
Zamieszczam jako pierwszy post usunięty z ww. topicu przez supermoda kamils (ślimaka w nowej odsłonie (?), jeśli to nie Ty ślimak, to sorry). Nie spodobało mu się moje pisanie, uznał, że zaśmiecam wątek prowadząc polemikę z poglądami perseusza, basa i prymitywa. Ja paradoksalnie uważam, że właśnie twórcza rozmowa może coś zmienić w naszych mentalnościach, nauczyć nas czegoś, min. wiedzy o innym punkcie widzenia osób z tego forum.
Nawet, jeśli mój post nie dotyczył w tym przypadku sukcesów Polski, to starałem się ukazać w nim osobistą opinię, genezę tego, dlaczego Polacy nie potrafią się ze sobą dogadać, odnosząc się do historii i religii w budowaniu tożsamości narodowej i światopoglądu.
Zapraszam wszystkich do dyskusji.
A oto usunięty - poddany "cenzurze", wykasowany post:
Wiecie co, to skoro i tak zeszliśmy z tematu, to...:
- Tak samo jak gloryfikowanie publicznie przez ludzi, czy też (co gorsza) polityków przynależności do jakiejś opcji religijnej mi przeszkadza, bo opiera się to na wywołaniu przekonania o tzw. "społecznym dowodzie słuszności", wrażeniu, że skoro większość to robi, to tak jest. W zachowaniach mas ludzkich można dostrzec pewną prawidłowość, (co zresztą wykorzystywali znani mówcy, min. Hitler) a mianowicie "odruch stadny". Widoczne jest to przede wszystkim w środowisku kibiców, kiedy jedna osoba
wywołuje reakcję łańcuchową (może to być śpiew, ale także - rozruchy). W grupie czujemy się raźniej i chętniej przełamujemy granicę własnych ograniczeń (nakładanych przez sumienie, wychowanie itd). Ten sam efekt występował u tzw. obrońców krzyża, ci ludzie tak się nakręcali, że aż emanowali agresją i nienawiścią powtarzając jak mantrę nawet najgłupsze hasło.
Ja też jestem z bajki pod nazwą "racjonalista". Uważam religie (nie tylko katolicką - każdą) za pewnego rodzaju podstawę manipulacji ludźmi, dlatego jestem przeciwny państwom wyznaniowym, a takim stanie się Polska, gdy konserwatyści dojdą do władzy. Muzułmanów odprawiających modły na rynku traktuję na równi z tymi bałwochwalcami od "kopii obrazu".
Są jednak inne tematy, które są ważniejsze dla Polski niż zwycięskie bitwy, o których wiedza do niczego mi się nie przyda. Zresztą jak słusznie zauważył sub, w Wikipedii można sobie ściągnąć listę wszystkich wygranych przez Polskę bitew i podniecać się, która była lepsza. Tylko co to da, czemu to ma służyć.
Są bardziej realne problemy, które trapią nasz kraj i znajomość historii średniowiecznych wojenek nie ma przełożenia na dzisiejsze czasy.
Jeżeli chodzi o edukację to:
- w nauczaniu historii skupiłbym się na XIX i XX wieku, bo program jest ułożony tak, że najważniejsze dzieje wypadają pod koniec roku i są traktowane po macoszemu, co przyczynia się między innymi do niskiej świadomości społecznej i politycznej młodzieży, a co za tym idzie, niechęci do głosowania, niewiary w zmiany demokratyczne.
- zamiast religii - w szkołach wprowadziłbym (za sub) religioznawstwo, lub FILOZOFIĘ. To czego brakuje mi w szkołach, to rozmów na temat "sensu życia". Tzn. jest wykładnia jedna - katolicka, zamykająca właściwie dyskusję - sensem życia jest zbawienie i życie wieczne przy boku Boga - Ojca. Z takim podejściem wychowamy tylko pożytecznych idiotów, którzy z góry będą kwestionowali wszelką naukę, gdyż jest ona przeciwieństwem religii i opiera się na DOWODACH a nie na wierze.
Mogę mieć pretensje do rodziców, właściwie do matki i babci, że jako dziecko byłem katolikiem, chodziłem do kościoła, bałem się diabła, wierzyłem w cuda, irracjonalnie traktowałem świat, co zewsząd potwierdzały postawy moich rówieśników (społeczny dowód słuszności). Straciłem kupę czasu na modlitwy, uczenie się ich na pamięć, zamiast uczyć się np. tego jak działa ten świat, że manna nie leci z nieba, a np. rośliny potrzebują do życia składników pokarmowych tak jak człowiek. Uważam, że dzieci
są inteligentne, szczególnie dzisiaj w świecie nowoczesnych technologii, portali społecznościowych i rozprzestrzeniania się informacji w ciągu chwili na cały świat, państwo w rzeczywistości wyrządza dzieciom krzywdę zezwalając na praktyki religijne i jej naukę w szkołach. Jestem zwolennikiem uczenia przez obserwację i doświadczenie, to ono ma największą moc budowania inteligencji u ludzi a można to robić już od przedszkola budując choćby "ogródki dziecięce". Nie będę się na ten temat
rozpisywał, ale było już coś takiego w XIX wieku (kindergaarten, Frainet). Bazując na doświadczeniu zdobytym przez dzieci samodzielnie mamy większe szanse na wychowanie pokolenia naukowców a nie ministrantów. Dodam, że Einstein np., zainteresował się nauką, kiedy jego ojciec w wieku 4 lat zaprowadził go do swojej manufaktury, zainteresowanych odsyłam do jego biografii, ale właśnie to rozbudziło u niego zainteresowania nauką, doświadczeniami, fizyką itd.
- religia wywiera ogromny wpływ na edukację wogóle. Czasami mam wrażenie, że niektórzy wierzący nauczyciele i nauczycielki to katecheci, bo zamiast od dziecka tłumaczyć prawidła natury, wybierają drogę na skróty tłumacząc, że dziecko będzie miało jeszcze czas na uczenie się i opowiadają wygodne bajki religijne ogłupiając je, zbijając z tropu naturalną ciekawość poznawczą najmłodszych.
- tak samo jest z wychowaniem seksualnym. Tworząc seksualność tematem tabu - w rzeczywistości tylko czynią go ciekawszym i bardziej pożądanym, - patrz: ZASADA REAKTANCJI
Kto z Was jest za całkowitym zakazem aborcji pomimo, np. upośledzenia płodu?