- Rejestracja
- Paź 25, 2025
- Postów
- 14
- Buchów
- 57
Cześć jestem nowy na forum, wcześniej tylko czytałem forum ,ale pora podzielić się moimi przygodami.
Krótka historia. Kiedyś zamówilem pierwsze ziarenka. Sadziłem bezpośrednio w wytlaczance potem szły w doniczkę plastikową. Calość w stało pod oknem w salonie ale jak zaczynalo już "wyglądać" i pachnieć wynosiłem ukryte na zewnatrz w mini szklarenke w ksztalcie prostopadlościanu.
W tym roku podszedłem do tego profesjonalniej. Trochę poczytalem i nowe nasionka. Moczone na recznikach papierowych aż wykielkują, potem w mini doniczkę do rozsad, potem w wiekszą i jeszcze większą ale sadzone w najepszej mieszance ziem jaką mogłem zrobic- trochę gnojownika, kompost kilkuletni z naszego kompostownika i rózne ziemie które podkradłem żonie bo miała akurat fioła na dżunglę w domu wię jakies piaski czerwone do kaktusów, jakies specjalne torfy do egzotyków, itd. Lekko wyrośniete poszly do szklarni. Oprócz wody, szło wapno, saletra amonowa, mocznik, z 4 rodzaje naturalnych i chemicznych nawozów rozpuszczalnych w wodzie (które tez podkradłem) i najważniejsze- rozwodniona gnojówka z pokrzyw ktorą robiłem w wannie dodając pełno pokrzyw co tydzień. Rośliny zaczęły szaleć więc uznalem że jak mają już półtora metra, nie wystarczy kijek bambusowy i doniczka wiec kolejne przesadzanie w najwieksze plastikowe donice jakie miałem po choinkach (średnica jakieś 25cm). Tak rosły sobie w rogu szklarni, rosły i rosl. Jak byly za duże wykopałem otwory i dałem donice nizej w ziemię. A one dalej rosły i rosły i rosły aż były 4 krotnie wieksze od moich wszystkich poprzednich zbiorów. Nie spodziewałem się takiego rozrostu więc musiałem podusic gałezie, powyginac i zabezpieczyc sznurkami. Po czasie one znowu prawie pod dach ale pojawiłu się pierwsze widoczne czubki, wiec kolejne łamanie i ustawianie poziomo gałezi. Nastepnie podlewanie przegotowaną odstana wodą. Po ponad dwoch tygodniach/ połowa października,zauwazyłem na jednej szyszcze watę/ zapewne wilgoć kapala z dachu. Nie wiem czy to jakas pleśń czy coś ale po zduszeniu rozpływało się w palcach. Uznalem, że nie ryzykuję i czas ścinać a chcialem jeszcze z tydziń poczekać. Poszło od tego z widocznymi objawami.
Oprócz tego robiłem nalewki. Pierwsza robiona już z 3 miesiace z lisci i wilków które rosły od dołu krzaków z 3 litrów wódki plus limonki. Calość filtwana przez sitka oraz przez sitka z recznikiem papierowymDruga nalewka podobnie z wódki ale tym razem same pomarancze z cytryną. Trzecia jest w trakcie- 4 x 0,7 ginu do których finalnie dam aronie
Wszystko wyłącznie do celów własnych
Krótka historia. Kiedyś zamówilem pierwsze ziarenka. Sadziłem bezpośrednio w wytlaczance potem szły w doniczkę plastikową. Calość w stało pod oknem w salonie ale jak zaczynalo już "wyglądać" i pachnieć wynosiłem ukryte na zewnatrz w mini szklarenke w ksztalcie prostopadlościanu.
W tym roku podszedłem do tego profesjonalniej. Trochę poczytalem i nowe nasionka. Moczone na recznikach papierowych aż wykielkują, potem w mini doniczkę do rozsad, potem w wiekszą i jeszcze większą ale sadzone w najepszej mieszance ziem jaką mogłem zrobic- trochę gnojownika, kompost kilkuletni z naszego kompostownika i rózne ziemie które podkradłem żonie bo miała akurat fioła na dżunglę w domu wię jakies piaski czerwone do kaktusów, jakies specjalne torfy do egzotyków, itd. Lekko wyrośniete poszly do szklarni. Oprócz wody, szło wapno, saletra amonowa, mocznik, z 4 rodzaje naturalnych i chemicznych nawozów rozpuszczalnych w wodzie (które tez podkradłem) i najważniejsze- rozwodniona gnojówka z pokrzyw ktorą robiłem w wannie dodając pełno pokrzyw co tydzień. Rośliny zaczęły szaleć więc uznalem że jak mają już półtora metra, nie wystarczy kijek bambusowy i doniczka wiec kolejne przesadzanie w najwieksze plastikowe donice jakie miałem po choinkach (średnica jakieś 25cm). Tak rosły sobie w rogu szklarni, rosły i rosl. Jak byly za duże wykopałem otwory i dałem donice nizej w ziemię. A one dalej rosły i rosły i rosły aż były 4 krotnie wieksze od moich wszystkich poprzednich zbiorów. Nie spodziewałem się takiego rozrostu więc musiałem podusic gałezie, powyginac i zabezpieczyc sznurkami. Po czasie one znowu prawie pod dach ale pojawiłu się pierwsze widoczne czubki, wiec kolejne łamanie i ustawianie poziomo gałezi. Nastepnie podlewanie przegotowaną odstana wodą. Po ponad dwoch tygodniach/ połowa października,zauwazyłem na jednej szyszcze watę/ zapewne wilgoć kapala z dachu. Nie wiem czy to jakas pleśń czy coś ale po zduszeniu rozpływało się w palcach. Uznalem, że nie ryzykuję i czas ścinać a chcialem jeszcze z tydziń poczekać. Poszło od tego z widocznymi objawami.
Oprócz tego robiłem nalewki. Pierwsza robiona już z 3 miesiace z lisci i wilków które rosły od dołu krzaków z 3 litrów wódki plus limonki. Calość filtwana przez sitka oraz przez sitka z recznikiem papierowymDruga nalewka podobnie z wódki ale tym razem same pomarancze z cytryną. Trzecia jest w trakcie- 4 x 0,7 ginu do których finalnie dam aronie
Wszystko wyłącznie do celów własnych
Ostatnia edycja:




