J
juzeq
Guest
Co Budda ma do zaoferowania uzależnionym od narkotyków? Przede wszystkim Budda wymaga od człowieka inteligencji. Inaczej nic się nie da zrobić. Po drugie Budda mówi nam, że branie narkotyków prowadzi do degradacji inteligencji. Lącząc to razem, odkrywamy, że by rzucic narkotyki, człowiek musi zrozumieć, że zanim ich nie rzuci,
nie będzie w stanie ich rzucić lub innymi słowy, by rzucić narkotyki człowiek musi zrozumieć drogę prowadzącą do rzucenia narkotyków, która jest -ich rzuceniem. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to na zbyt pomocne. Oczywistość być może powiesz "jasną rzeczą jest, że uzależniony rozumie, że droga do rzucenia narkotyków to własnie ich rzucenie; cały problem polega na tym, że nie potrafi on ich rzucić". Ale czy to takie oczywiste? Pozwolę sobie przypomnieć moje własne doświadczenie, kiedy zrezygnowałem z palenia papierosów. Paliłem po czterdzieści i wiecej papierosów dziennie przez wiele lat, kiedy zdecydowałem sie je rzucić. Nie będąc zdolnym do półsrodków
przestałem palić od razu. Pamietam jak spacerowałem po parku, niedługo po tym jak wypaliłem mojego ostatniego papierosa, czując się bardzo z siebie zadowolony, że podjąłem tą decyzję. Czułem się również dość lekko na duchu co było bez wątpienia symptomem deprawacji i trwało parę dni. Ale podstawowa myśl która mnie dręczyła była taka, że choć nie miałem żadnych wątpliwości, że jestem w stanie utrzymać się przy moim postanowieniu, była jedna rzecz, której potrzebowałem, by się utwierdzić w mojej determniacji nie palenia, a tą jedną rzeczą był...papieros. Daleki byłem od tej oczywistości, że aby zrezygnować z papierosów, muszę zrezygnować z papierosów, miałem olbrzymie kłopoty ze stawieniem czoła narastającej sugesti, że aby rzucic palenie powinienem zapalic papierosa. Pozwolę sobie rownież opowiedzieć o badaniach dr Klar , który był w Persji krótko przed wojną. Poza tym, że jest on lekarzem, jest rownież zainteresowany psychologą i miał ze sobą pomysłowy środek do czytania charakteru człowieka i stanu jego umysłu (byla to talia kart a każda karta z ośmioma parami kolorowych pól. Obiekt badań po prostu musi wskazać który kolor w każdej parze bardziej mu odpowiada."Przeczytał "nas wszystkich na wyspie z rozbrajająco celnymi rezultatami, które wcale nam nie przypadły do gustu-ale to dygresja). Powiedział nam, że 80% persów w wieku ponad 35 lat bierze opium (i jeszcze, że wszyscy persowie kłamią z zasady-ale to też dygresja) i z takim bogatym materiałem pod ręką, był w stanie przeprowadzić pewne badania. Czytanie było jednoznaczne-
-przed opium mentalny stan uzależnionego byl anormalny i zdezorganizowany, po opium mentalny stan był normalny
i uporządkowany. Efekt opium na uzależnionego nie był jak można by przypuszczać dezintegrującym osobowość. Raczej opium było konieczne by przywrócić uzależnionemu normalność. (Słyszałem podobne obserwacje od innego doktora pracującego w Chinach-jeżeli chcesz zrobić dobry interes z uzależnionym od opium szukaj swej szansy gdy efekt jego ostatniej dawki słabnie) Co z tego można wywnioskować? Wnioskujemy z tego, że inaczej niż
normalna osoba, która może wziąść narkotyk raz, dla urozmaicenia lub przyjemności efektu, i która w tym stanie staje sie anormalna, uzależniony jest normalny tylko wtedy gdy bierze narkotyk a staje się anormalny, kiedy jest go pozbawiony. Uzależnienie odwraca zwykłą sytuację-zalezność od narkotyków utrzymuje człowieka w jego normalnym zintegrowanym stanie( to nie znaczy oczywiście, że uzależniony uzyskuje przyjemność z uwagi na czasową abstynencję, tak jak abstynent z czasowego zatrucia, przeciwnie, w obu wypadkach stan po narkotykach jest przyjemniejszy, tyle że dla jednego jest to stan normalny a dla drugiego anormaly Uzależniony może wykonywać swą pracę i swe normalne obowiązki kiedy przyjmuje narkotyk, i w tych też warunkach czyni plany na przyszłość). (Jeżeli nie może wziaść narkotyku, jedyny plan który czyni, to jak zdobyć kolejną działkę). Jeżeli zdecyduje, że musi zrezygnować ze swego uzależnienia (jest zbyt kosztowne, rujnuje jego reputację lub karierę, niszczy jego zdrowie itd) podejmuje taką decyzję tylko w odpowiednim stanie, by móc rozważyc sprawę, mianowicie gdy jest pod wpływem narkotyku, i to z tego punktu widzenia (dla niego normalnego) będzie oceniał przyszłość. (Byłem palaczem
gdy zrezygnowałem z palenia). Ale jak tylko uzależniony realizuje swoj plan i przestaje brać narkotyk, przestaje być normalnym i decyzje podjęte kiedy był normalny teraz zaczynają się jawić w całkien innym świetle-z włączeniem w to jego decyzji o rzuceniu narkotyku. Albo rezygnuje on z tej decyzji uznajac ja za nieważną (Jak mogłem się zdecydować na coś takiego? Musiałem być szalony) i wraca do brania, lub (choć aprobuje decyzję) czuje on naglącą potrzebę powrotu do stanu pierwotnego w którym podjął decyzję (a był to stan pod wpływem narkotyków) aby wzmocnić się w postanowieniu. W obu przypadkach rezultat jest ten sam, powrot do narkotyków. I tak długo jak uzależniony będzie brał swój "normalny" stan pod wpływem narkotyków za swoj podstawowy- normalny- ta sama rzecz będzie mu się przytrafiała za każdą próbą porzucenia nałogu. Uzależniony jest nie tylko w zamkniętym kręgu-im więcej bierze tym więcej potrzebuje, czym wiecej potrzebuje tym więcej bierze-ale też aż do czasu gdy uzyskując informację z zewnątrz o swojej sytuacji, będzie zdolny dostrzec naturę uzależnienia, będzie odkrywał, że każda jego próba wydostania się z tego zamkniętego kręgu po prostu prowadzi go tam z powrotem. Dopiero gdy uzależniony rozumie uzależnienie i trzyma sie ściśle słusznego poglądu-na przekór wszelkim pozorom i wszelkim pokusom by myślec inaczej, że jego "normalny" stan nie jest normalny, będzie on w stanie pogodzić sie z czasowym dyskomfortem deprawacji i ostatecznie uwolnić się od swego uzależnienia. W skrócie, kiedy uzalezniony decyduje się rzucić narkotyki ( zakłada on, że aby to zrobić, wszystko co jest konieczne to je rzucic, co byłoby oczywistością gdyby nie to że jest on ofiarą samozwodzenia się, o czym w krótce się przekona). Jak tylko rezygnuje z narkotyku to odkrywa (jeśli jest bardzo nieinteligentny), że jest w błędzie i że jego decyzja była niesłuszna lub (jeśli jest mniej nieinteligentny), że jego decyzja była słuszna, ale metoda jest błędna, że aby rzucic narkotyki trzeba je wziaść. To tylko inteligentny człowiek rozumie, że (na przekór wszystkim pozorom) zarówno decyzja jak i metoda sa słuszne, i tylko jemu może się to udać. Dla inteligentnego człowieka zatem, instrukcja, że aby zrezygnować z narkotyków trzeba z nich zrezygnować, daleka jest od płytkiej oczywistości, to głęboka prawda odsłaniająca naturę uzależnienia i prowadząca do ucieczki od niego. Proszę cię abyś wstrzymał się z osądzeniem tej diagnozy jako dziwacznej, ten sam temat zamknietego kręgu i ucieczki z niego, w oparciu o zrozumienie i na przekór pozorom, jest esencją Nauki Buddy. Przykład rozpatrzony powyżej jest na bardzo prymitywnym poziomie, ale możesz go odnaleść jak pojawia się wciaż od nowa aż do najbardziej subtelnego poziomu, tego o czterech prawdach. Myślę ,że będzie dobrze zilustrować to na przykładzie sutr. W M 75 Budda pokazuje zamknięty krag zmysłowych pożądań i ich gratyfikację na przykładzie człowieka z dotkliwym swieżbieniem skóry, który aby ulżyć swemu cierpieniu drapie się paznokciami, jak tez przypieka się przy ognisku. Im dłużej tak robi tym gorsza staje sie jego sytuacja, ale drapanie się i przypiekanie daje mu pewną satysfakcję. W ten sposob człowiek z delikatnym swieżbieniem zmysłowego pożądania szuka ulgi w zmysłowej gratyfikacji. Czym bardziej skłania się ku gratyfikacji tym wieksze staje sie jego pożądanie, ale w gratyfikacji swego pożądania znajduje on pewna przyjemność. Załóżmy teraz, ze choroba skóry zostaje wyleczona, czy bedzie on kontynuował szukania gratyfikacji w drapaniu i przypiekaniu się? W żadnym razie. Tak też człowiek wyleczony ze zmysłowego pożądania (arahat) nie będzie znajdował przyjemności w zmysłowej gratyfikacji. Wydłużmy trochę te porównanie. Jako doktor wiesz bardzo dobrze, że pierwszą rzeczą by wyleczyć swieżbiącą skórę, to zapobiec by pacjent drapaniem pogorszył swój stan. Zanim tego nie zrobi nie ma nadzieii na udane potraktowanie przypadku. Ale pacjent nie zrezygnuje z satysfakcji drapania się, zanim nie zrozumie, że drapanie się pogarsza jego kondycję, i że nie ma mowy o wyleczeniu zanim dobrowolnie nie powstrzyma pragnienia by się drapać i nie pogodzi sie z czasowym dyskomfortem swieżbienia. Podobnie osoba, która pragnie trwałego wyleczenia z męczącego zmysłowego pożądania, musi wpierw zrozumieć, że trzeba się pogodzić z czasowym dyskomfortem celibatu (jako mnich) by pomoc Buddy okazała sie skuteczna. Tu znów, droga wyjścia z zamkniętego kręgu jest przez zrozumienie jej, i nie zważanie na pojawiające się, jakby się mogło wydawać, pogorszenie stanu w konsekwencji wstrzemięźliwości. Rozważ teraz cztery szlachetne prawdy. Czwartą z nich jest;"To jest droga do wstrzymania cierpienia, mianowicie ośmioraka szlachetna scieżka, a pierwszym na niej czynnikiem jest słuszny pogląd, który jest definiowany jako wiedza o czterech szlachetnych prawdach. Ale tak jak przedtem czwarta prawda jest drogą do wstrzymania cierpienia. Tak dochodzimy do propozycji "Droga do wstrzymania cierpienia jest wiedzą o drodze do wstrzymania cierpienia", lub "aby zakończyć cierpienie człowiek musi zrozumieć drogę do zakonczenia cierpienia". I czym to jest jak nie powtórzeniem na najbardziej fundamentalnym poziomie naszego pierwszego tematu: Aby zrezygnować z narkotyków człowiek musi zrozumieć drogę do rezygnacji z narkotyków. (Racjonalista, któremu ani przez moment nie sniło się praktykowanie Nauki Buddy, nigdy nie zrozumie, że jest to nic innego jak oczywistość. Artur Koestter gdy pierwszy raz zetknął się z Nauką Buddy wykrzyknął: "Ależ na miłość boską to wszystko tautologia". Nie każdy jest uzależniony od morfiny, ale większość ludzi jest uzależniona od zmysłowej gratyfikacji i wszyscy oprócz szlachetnych słuchaczy są uzależnieni od własnej osobowości, a nawet szlachetni słuchacze z wyjątkiem arahata są uzależnieni od wyobrażenia "Ja jestem". Arahat skończył ze wszystkimi uzależnieniami. Nie ma takiego uzależnienia, którego nie wyleczy Nauka Buddy, zakładając ,że uzależniony
jest inteligentny, i że chce podjąc konieczny wysiłek.
nie będzie w stanie ich rzucić lub innymi słowy, by rzucić narkotyki człowiek musi zrozumieć drogę prowadzącą do rzucenia narkotyków, która jest -ich rzuceniem. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to na zbyt pomocne. Oczywistość być może powiesz "jasną rzeczą jest, że uzależniony rozumie, że droga do rzucenia narkotyków to własnie ich rzucenie; cały problem polega na tym, że nie potrafi on ich rzucić". Ale czy to takie oczywiste? Pozwolę sobie przypomnieć moje własne doświadczenie, kiedy zrezygnowałem z palenia papierosów. Paliłem po czterdzieści i wiecej papierosów dziennie przez wiele lat, kiedy zdecydowałem sie je rzucić. Nie będąc zdolnym do półsrodków
przestałem palić od razu. Pamietam jak spacerowałem po parku, niedługo po tym jak wypaliłem mojego ostatniego papierosa, czując się bardzo z siebie zadowolony, że podjąłem tą decyzję. Czułem się również dość lekko na duchu co było bez wątpienia symptomem deprawacji i trwało parę dni. Ale podstawowa myśl która mnie dręczyła była taka, że choć nie miałem żadnych wątpliwości, że jestem w stanie utrzymać się przy moim postanowieniu, była jedna rzecz, której potrzebowałem, by się utwierdzić w mojej determniacji nie palenia, a tą jedną rzeczą był...papieros. Daleki byłem od tej oczywistości, że aby zrezygnować z papierosów, muszę zrezygnować z papierosów, miałem olbrzymie kłopoty ze stawieniem czoła narastającej sugesti, że aby rzucic palenie powinienem zapalic papierosa. Pozwolę sobie rownież opowiedzieć o badaniach dr Klar , który był w Persji krótko przed wojną. Poza tym, że jest on lekarzem, jest rownież zainteresowany psychologą i miał ze sobą pomysłowy środek do czytania charakteru człowieka i stanu jego umysłu (byla to talia kart a każda karta z ośmioma parami kolorowych pól. Obiekt badań po prostu musi wskazać który kolor w każdej parze bardziej mu odpowiada."Przeczytał "nas wszystkich na wyspie z rozbrajająco celnymi rezultatami, które wcale nam nie przypadły do gustu-ale to dygresja). Powiedział nam, że 80% persów w wieku ponad 35 lat bierze opium (i jeszcze, że wszyscy persowie kłamią z zasady-ale to też dygresja) i z takim bogatym materiałem pod ręką, był w stanie przeprowadzić pewne badania. Czytanie było jednoznaczne-
-przed opium mentalny stan uzależnionego byl anormalny i zdezorganizowany, po opium mentalny stan był normalny
i uporządkowany. Efekt opium na uzależnionego nie był jak można by przypuszczać dezintegrującym osobowość. Raczej opium było konieczne by przywrócić uzależnionemu normalność. (Słyszałem podobne obserwacje od innego doktora pracującego w Chinach-jeżeli chcesz zrobić dobry interes z uzależnionym od opium szukaj swej szansy gdy efekt jego ostatniej dawki słabnie) Co z tego można wywnioskować? Wnioskujemy z tego, że inaczej niż
normalna osoba, która może wziąść narkotyk raz, dla urozmaicenia lub przyjemności efektu, i która w tym stanie staje sie anormalna, uzależniony jest normalny tylko wtedy gdy bierze narkotyk a staje się anormalny, kiedy jest go pozbawiony. Uzależnienie odwraca zwykłą sytuację-zalezność od narkotyków utrzymuje człowieka w jego normalnym zintegrowanym stanie( to nie znaczy oczywiście, że uzależniony uzyskuje przyjemność z uwagi na czasową abstynencję, tak jak abstynent z czasowego zatrucia, przeciwnie, w obu wypadkach stan po narkotykach jest przyjemniejszy, tyle że dla jednego jest to stan normalny a dla drugiego anormaly Uzależniony może wykonywać swą pracę i swe normalne obowiązki kiedy przyjmuje narkotyk, i w tych też warunkach czyni plany na przyszłość). (Jeżeli nie może wziaść narkotyku, jedyny plan który czyni, to jak zdobyć kolejną działkę). Jeżeli zdecyduje, że musi zrezygnować ze swego uzależnienia (jest zbyt kosztowne, rujnuje jego reputację lub karierę, niszczy jego zdrowie itd) podejmuje taką decyzję tylko w odpowiednim stanie, by móc rozważyc sprawę, mianowicie gdy jest pod wpływem narkotyku, i to z tego punktu widzenia (dla niego normalnego) będzie oceniał przyszłość. (Byłem palaczem
gdy zrezygnowałem z palenia). Ale jak tylko uzależniony realizuje swoj plan i przestaje brać narkotyk, przestaje być normalnym i decyzje podjęte kiedy był normalny teraz zaczynają się jawić w całkien innym świetle-z włączeniem w to jego decyzji o rzuceniu narkotyku. Albo rezygnuje on z tej decyzji uznajac ja za nieważną (Jak mogłem się zdecydować na coś takiego? Musiałem być szalony) i wraca do brania, lub (choć aprobuje decyzję) czuje on naglącą potrzebę powrotu do stanu pierwotnego w którym podjął decyzję (a był to stan pod wpływem narkotyków) aby wzmocnić się w postanowieniu. W obu przypadkach rezultat jest ten sam, powrot do narkotyków. I tak długo jak uzależniony będzie brał swój "normalny" stan pod wpływem narkotyków za swoj podstawowy- normalny- ta sama rzecz będzie mu się przytrafiała za każdą próbą porzucenia nałogu. Uzależniony jest nie tylko w zamkniętym kręgu-im więcej bierze tym więcej potrzebuje, czym wiecej potrzebuje tym więcej bierze-ale też aż do czasu gdy uzyskując informację z zewnątrz o swojej sytuacji, będzie zdolny dostrzec naturę uzależnienia, będzie odkrywał, że każda jego próba wydostania się z tego zamkniętego kręgu po prostu prowadzi go tam z powrotem. Dopiero gdy uzależniony rozumie uzależnienie i trzyma sie ściśle słusznego poglądu-na przekór wszelkim pozorom i wszelkim pokusom by myślec inaczej, że jego "normalny" stan nie jest normalny, będzie on w stanie pogodzić sie z czasowym dyskomfortem deprawacji i ostatecznie uwolnić się od swego uzależnienia. W skrócie, kiedy uzalezniony decyduje się rzucić narkotyki ( zakłada on, że aby to zrobić, wszystko co jest konieczne to je rzucic, co byłoby oczywistością gdyby nie to że jest on ofiarą samozwodzenia się, o czym w krótce się przekona). Jak tylko rezygnuje z narkotyku to odkrywa (jeśli jest bardzo nieinteligentny), że jest w błędzie i że jego decyzja była niesłuszna lub (jeśli jest mniej nieinteligentny), że jego decyzja była słuszna, ale metoda jest błędna, że aby rzucic narkotyki trzeba je wziaść. To tylko inteligentny człowiek rozumie, że (na przekór wszystkim pozorom) zarówno decyzja jak i metoda sa słuszne, i tylko jemu może się to udać. Dla inteligentnego człowieka zatem, instrukcja, że aby zrezygnować z narkotyków trzeba z nich zrezygnować, daleka jest od płytkiej oczywistości, to głęboka prawda odsłaniająca naturę uzależnienia i prowadząca do ucieczki od niego. Proszę cię abyś wstrzymał się z osądzeniem tej diagnozy jako dziwacznej, ten sam temat zamknietego kręgu i ucieczki z niego, w oparciu o zrozumienie i na przekór pozorom, jest esencją Nauki Buddy. Przykład rozpatrzony powyżej jest na bardzo prymitywnym poziomie, ale możesz go odnaleść jak pojawia się wciaż od nowa aż do najbardziej subtelnego poziomu, tego o czterech prawdach. Myślę ,że będzie dobrze zilustrować to na przykładzie sutr. W M 75 Budda pokazuje zamknięty krag zmysłowych pożądań i ich gratyfikację na przykładzie człowieka z dotkliwym swieżbieniem skóry, który aby ulżyć swemu cierpieniu drapie się paznokciami, jak tez przypieka się przy ognisku. Im dłużej tak robi tym gorsza staje sie jego sytuacja, ale drapanie się i przypiekanie daje mu pewną satysfakcję. W ten sposob człowiek z delikatnym swieżbieniem zmysłowego pożądania szuka ulgi w zmysłowej gratyfikacji. Czym bardziej skłania się ku gratyfikacji tym wieksze staje sie jego pożądanie, ale w gratyfikacji swego pożądania znajduje on pewna przyjemność. Załóżmy teraz, ze choroba skóry zostaje wyleczona, czy bedzie on kontynuował szukania gratyfikacji w drapaniu i przypiekaniu się? W żadnym razie. Tak też człowiek wyleczony ze zmysłowego pożądania (arahat) nie będzie znajdował przyjemności w zmysłowej gratyfikacji. Wydłużmy trochę te porównanie. Jako doktor wiesz bardzo dobrze, że pierwszą rzeczą by wyleczyć swieżbiącą skórę, to zapobiec by pacjent drapaniem pogorszył swój stan. Zanim tego nie zrobi nie ma nadzieii na udane potraktowanie przypadku. Ale pacjent nie zrezygnuje z satysfakcji drapania się, zanim nie zrozumie, że drapanie się pogarsza jego kondycję, i że nie ma mowy o wyleczeniu zanim dobrowolnie nie powstrzyma pragnienia by się drapać i nie pogodzi sie z czasowym dyskomfortem swieżbienia. Podobnie osoba, która pragnie trwałego wyleczenia z męczącego zmysłowego pożądania, musi wpierw zrozumieć, że trzeba się pogodzić z czasowym dyskomfortem celibatu (jako mnich) by pomoc Buddy okazała sie skuteczna. Tu znów, droga wyjścia z zamkniętego kręgu jest przez zrozumienie jej, i nie zważanie na pojawiające się, jakby się mogło wydawać, pogorszenie stanu w konsekwencji wstrzemięźliwości. Rozważ teraz cztery szlachetne prawdy. Czwartą z nich jest;"To jest droga do wstrzymania cierpienia, mianowicie ośmioraka szlachetna scieżka, a pierwszym na niej czynnikiem jest słuszny pogląd, który jest definiowany jako wiedza o czterech szlachetnych prawdach. Ale tak jak przedtem czwarta prawda jest drogą do wstrzymania cierpienia. Tak dochodzimy do propozycji "Droga do wstrzymania cierpienia jest wiedzą o drodze do wstrzymania cierpienia", lub "aby zakończyć cierpienie człowiek musi zrozumieć drogę do zakonczenia cierpienia". I czym to jest jak nie powtórzeniem na najbardziej fundamentalnym poziomie naszego pierwszego tematu: Aby zrezygnować z narkotyków człowiek musi zrozumieć drogę do rezygnacji z narkotyków. (Racjonalista, któremu ani przez moment nie sniło się praktykowanie Nauki Buddy, nigdy nie zrozumie, że jest to nic innego jak oczywistość. Artur Koestter gdy pierwszy raz zetknął się z Nauką Buddy wykrzyknął: "Ależ na miłość boską to wszystko tautologia". Nie każdy jest uzależniony od morfiny, ale większość ludzi jest uzależniona od zmysłowej gratyfikacji i wszyscy oprócz szlachetnych słuchaczy są uzależnieni od własnej osobowości, a nawet szlachetni słuchacze z wyjątkiem arahata są uzależnieni od wyobrażenia "Ja jestem". Arahat skończył ze wszystkimi uzależnieniami. Nie ma takiego uzależnienia, którego nie wyleczy Nauka Buddy, zakładając ,że uzależniony
jest inteligentny, i że chce podjąc konieczny wysiłek.