akcesoria do uprawy roślin
nasiona marihuany

W poszukiwaniu prawdziwego wroga w wojnie z narkotykami

  • Autor wątku Synek z zawodu
  • Data rozpoczęcia
Wyszukiwarka Forumowa:
S

Synek z zawodu

Guest
Kiedy politycy w Waszyngtonie rozważają kwestię Meksyku, myślą zazwyczaj w kategoriach liczb: 19500 hektarów - czyli uprawy maku na heroinę, 17500 hektarów - czyli uprawy konopi indyjskich, 95 proc. - czyli udział meksykańskich karteli w imporcie kokainy do USA.

Nie o te liczby jednak chodzi. Jeśli istnieje jedna, która odzwierciedla nielegalny handel narkotykami między Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem, to jest nią liczba 177,26 dolarów. To cena detaliczna - według danych Drug Enforcement Administration (DEA) - jednego grama kokainy u lokalnego dealera. 74 proc. taniej niż 30 lat temu.
Liczba ta obrazuje praktycznie wszystko, co musimy wiedzieć, by ocenić "wojnę" meksykańskich i amerykańskich rządów prowadzoną w celu wyeliminowania narkotyków z ulic Stanów Zjednoczonych. Politycy zrobiliby dobrze, gdyby zrozumieli płynące z niej przesłanie. Co ona mówi? Że walka, na którą przez ostatnie cztery dekady przeznaczono miliardy dolarów i w której życie straciły tysiące osób, została przegrana.



Obecnie nie ma powodów, by sądzić, że tegoroczne wybory znacząco wpłyną na stosunki bilateralne. Meksykański prezydent-elekt Enrique Pena Nieto to wychowanek Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej, która podczas siedmiu dekad u władzy splamiła się autorytaryzmem, korupcją i oszustwami. W Stanach Zjednoczonych natomiast ani prezydent Barack Obama, ani jego republikański konkurent Mitt Romney, nie przejawia zainteresowania południowym sąsiadem.
Mimo to wybory prezydenckie po obu stronach granicy stanowią wyjątkową okazję, by jeszcze raz przemyśleć główne wady wspólnej strategii przeciwko nielegalnemu handlowi narkotykami. Jej kiepskie zwycięstwa - przechwycenie ładunku narkotyków tu, czy złapanie jakiejś grubej ryby tam - wyglądają blado, gdy zestawi się je ze stratami w ludziach i kosztami. Jej szkodliwość, mierzona w kategoriach społecznej krzywdy, stała się zbyt duża, by ją ignorować.



Rynku narkotyków nie da się zniszczyć

Najważniejsze to zrozumieć, że wojna, pomyślana jako narzędzie zniszczenia nielegalnego rynku narkotyków, nie może zostać wygrana. Kiedy rządy Meksyku i USA przyjmą to do wiadomości, mogą rozważyć zmianę strategii, tak by skupiła się na tym co naprawdę ważne - zdrowiu i bezpieczeństwu ich obywateli, społeczności i narodów.
Ceny odzwierciedlają zależność między podażą i popytem. Jeśli podaż nielegalnego narkotyku by spadła, np. dlatego, że DEA udałoby się zatrzymać jego transport, jego cena powinna wzrosnąć.
W przypadku kokainy tak jednak się nie stało. Pomimo miliardów wydanych na pryskanie pól kokainowych wysoko w Andach, czy aresztowania lokalnych dealerów w Miami i Waszyngtonie, gram kokainy kosztuje około 16 proc. mniej niż w 2001 roku. Spadek ten jest obserwowany także w przypadku heroiny i metamfetaminy. Jedyny narkotyk, który nie odnotował podobnej obniżki, to marihuana.

Nie chodzi też o to, że nie ma popytu. Około 40 proc. uczniów starszych klas szkół średnich przyznaje się do zażycia jednego z nielegalnych narkotyków w ostatnim roku - to wzrost o 30 proc. w ostatnich dwóch dekadach.
W tym samym czasie spożycie twardych narkotyków pozostało na zasadniczo niezmienionym poziomie - wzrosło o kilka punktów procentowych w latach 90., by znów spaść w ostatniej dekadzie. Wahania zależały od obowiązującej mody i łatwości kupienia.
Korzyści tylko dla polityków

Jedyny wymiar, w którym wojna z narkotykami może być postrzegana jako sukces, to wymiar polityczny. Jeśli zapytasz zwykłych Amerykanów, czy przejmują się problemem narkotyków, otrzymasz tę samą odpowiedź, jakiej udzielali przez lata - "Nie bardzo".
W sondażu Gallupa, jedynie 31 procent Amerykanów uznało, że rząd poczynił znaczne postępy w walce z nielegalnymi narkotykami - to najniższy wynik od 1997 roku. Mniej osób także niż 10 lat temu przyznało, że martwi się nadużywaniem narkotyków. Tylko 29 proc. Amerykanów uważa natomiast, że jest to niezmiernie lub bardzo ważny problem w miejscu ich zamieszkania - najmniej w ciągu ostatniej dekady.
Przez ostatnie 10 lat rząd wydał od 20 miliardów do 25 miliardów dolarów na walkę z narkotykami. To dość wygórowana cena za zapewnienie sobie, by problem ten nie przyciągał uwagi wyborców. Stanie się ona jeszcze wyższa, jeśli dodamy do tego realne koszty trwającej od sześciu lat wojny - 55 tys. Meksykan i tysiące Amerykanów zabitych w porachunkach karteli. (...)


Rozwiązaniem legalizacja?

Administracja Obamy zdaje sobie sprawę z ograniczeń wojny z narkotykami i powoli zmienia swoje priorytety, skupiając się bardziej na profilaktyce nadużywania narkotyków i leczeniu uzależnionych. Wielu krytyków obecnej polityki wciąż jednak uważa, że najlepszym rozwiązaniem byłaby legalizacja - wydobycie nielegalnych narkotyków z cienia, gdzie są one kontrolowane przez gangi kryminalne na światło legalnego rynku, na którym mogłyby być regulowane i opodatkowane przez państwo.
Jeffrey Miron, ekonomista z Harvardu, sugeruje, że zalegalizowanie wszystkich nielegalnych narkotyków, przyniosłoby Stanom Zjednoczonym około 65 miliardów zysku rocznie, głównie dzięki obcięciu wydatków na walkę z gangami, a także zmniejszeniu liczby przestępstw i przypadków korupcji.
Według raportu przygotowanego przez analityków z RAND Corporation, jeśli w Kalifornii zalegalizowano by marihuanę i narkotyk rozprzestrzeniałby się stamtąd do innych stanów, meksykańskie kartele narkotykowe straciłyby około jednej piątej rocznych dochodów pochodzących z nielegalnego eksportu, które szacuje się na ok. 6,5 miliarda dolarów.
Coraz więcej prezydentów z Ameryki Łacińskiej apeluje do Stanów Zjednoczonych, by rozważyły legalizację niektórych narkotyków, np. marihuany. Nawet Calderon zdał sobie sprawę z bezcelowości kontynuowania wojny z narkosyndykatami. W czerwcu wzywał on prezydenta Obamę i Kongres USA, by rozważyli "rozwiązania rynkowe" mogące osłabić napływ gotówki do karteli.
To nie jedyny sposób

Legalizacja pociąga jednak za sobą również ryzyko. Peter H. Rueter, jeden z autorów raportu RAND Corporation, obawia się, że doprowadzi ona do znacznego wzrostu w nadużywaniu narkotyków, prowadząc tym samym do zwiększenia kosztów społecznych i zdrowotnych. Uważa, że bez zdecydowanych działań w ramach wojny z narkotykami ich konsumpcja wróci do poziomu z lat 80., a nawet go przekroczy.


Legalizacja narkotyków to jednak nie jedyne możliwe rozwiązanie. Global Commission on Drug Policy, której członkami są m.in. byli prezydenci Meksyku, Kolumbii, Chile, Brazylii i Polski, wezwała rządy do zniesienia kar lub całkowitego zalegalizowania posiadania narkotyków i ich sprzedaży.
Oznaczałoby to koniec aresztowań i więzienia osób, które zażywają narkotyki, ale nie wyrządzają tym krzywdy innym, a także pobłażanie dealerom handlującym narkotykami na małą skalę, których zatrzymanie i tak nie zmniejsza przepływu nielegalnych narkotyków. Pomogłoby to również skupić siły na zmniejszeniu przemocy towarzyszącej handlowi narkotykami. (...)
Polityka taka wymaga jednak drastycznej zmiany podejścia zarówno w Meksyku jak i w USA. Rządy mogłyby zacząć od uznania, że uzależnienie od narkotyków jest złożonym stanem, który trudno rozwiązać jedynie przez karanie, i że liczba aresztowanych narkomanów i dealerów, czy przechwyconych ton narkotyków, nie jest miarą sukcesu.
Wojna z narkotykami, której celem jest zlikwidowanie rynku handlu narkotykami - czyli powstrzymanie napływu narkotyków do USA i Amerykanów od ich połykania, palenia, wdychania czy wstrzykiwania - jest wojną, której nie można wygrać. To na czym nam zależy to krzywda, jaką narkotyki i handel nimi wyrządzają jednostkom, społeczeństwu, a nawet bezpieczeństwu narodowemu. Zmniejszenie tej szkody to cel, o który warto walczyć

New York Times News Service
tłum. AWT, śródtytuły od redakcji INTERIA.PL
 

Rafik

Well-known member
Rejestracja
Cze 17, 2007
Postów
317
Buchów
0
Niby jakim prawem wydają pieniądze obywateli na wojnę z produktem którego sami chcą a w dodatku jakim prawem wydają pieniądze na jakąś profilaktykę. Jak ktoś chce profilaktykę to niech płaci za siebie. Potem też nic dziwnego że 2/3 zarobków państwo zabiera.

Rozwiązanie to zalegalizować wszystko. Bo ci co twierdzą że powinny być tylko miękkie zalegalizowane są tacy sami co twierdzą że wszystkie narkotyki powinny być nielegalne.
 

Z kodem HASZYSZ dostajesz 20% zniżki w sprawdzonym sklepie Growbox.pl na wszystko! akcesoria do uprawy roślin

Sklep z nasionami marihuany


Polecana klinika konopna GreenDoctor.pl


Sklep z growkitami grzybów Z kodem HASZYSZ dostajesz 10% zniżki

Góra Dół