- Rejestracja
- Gru 8, 2005
- Postów
- 286
- Buchów
- 0
Awięc kiedyś poszliśmy sobie z kumplami przypalic nad rzeczką w nocy
Leżał swieży śnieg. Awięc palimy z fufki, zapałkami (nikt nie pomyślał o zapalniczce a w najblizszym spożywczaku tylko zapalki byly) awiec palimy... 1 hit, 2, 3... i tak po spaleniu 2 kielicha nabijamy ostatniego i chcemy odpalac, kumpel otwiera pudełko z zapałkami i nagle jakas schizma mu do łba naszła i zaczą gestykulować i nagle o kuu***a zapałki sie wysypały!! Patrzy, po chwili pada stwierdzenie: wszystkie!! Noto zaraz wszyscy na ziemie i w śniegu grzebia ja tam patrze i oki widze ich w ch*j na śniegu tylko jakoś nie mogłem zadnej zlapac, co raz to tylko śnieg lapalem... W koncu kumpel czai ooo shit wcale sie nie wysypały tylko zatrząsły w pudełku :mrgreen: ... Wiec dopalilismy reszte, z małymi potknieciami (co raz ktoś pały widział
) poszlismy w miasto, napotkajac kumpele idziemy dalej i nagle na czerwonych swiatłach taaka zawieszka totalna, kazdy nawijal przez droge, nagle stanelismy i cisza... taka zawiecha, kazdemu wydawalo sie ze z 30min tam stalismy... noto idziemy dalej
kumpele poszly do shopu my stoimy i zbijamy nagle paly
kazdy odrazu zawieszka, wzrok w ziemie...Jakoś przeszło ścierwo... Potem nagle z pizzeri wyszedl czarnuch-nowy nabytek naszego klubu sportowego
(dość niespotykane zjawisko w naszym 35 tys miasteczku) kazdy odrazu, ze czuje sie jak w filmie kryminalnym produkcji USA
Dalej to juz gastro złapało i jakoś do domu sie doszło 